Classical Music Forum banner
Status
Not open for further replies.
261 - 280 of 957 Posts
Wow! I just read one paragraph of his Debussy essay, and good grief! Why is this guy allowed with something sharper than a crayon?
Mówisz tak tylko dlatego, że najwyraźniej nie rozumiesz, że Debussy był samolubnym zboczeńcem seksualnym, który miał problemy z pisaniem muzyki i nie był nawet w połowie tak dobry jak Schönberg.

Uwielbiam fragment na końcu, w którym grozi się ludziom procesami sądowymi, jeśli wykorzystają jakąkolwiek część eseju, choćby najmniejszą.

Myślę, że mogę policzyć na zerze palców, ile razy się to zdarzyło.
 
. . . Uwielbiam fragment na końcu, w którym grozi się ludziom procesami sądowymi, jeśli wykorzystają jakąkolwiek część eseju, choćby najmniejszą. . . .
Ogólnie rzecz biorąc, uczeni chętnie wykorzystują fragmenty swoich esejów i książek, o ile są one odpowiednio cytowane. Rzeczywiście, to zwykle lepszy zakres rekompensaty za napisanie tego w ogóle.
 
Mogę ci tylko powiedzieć, że kiedy obejrzałem kilka jego filmów na tym wątku, nagle mój kanał na YouTube został ZALANY jego filmami!
 
Save
Mówisz tak tylko dlatego, że najwyraźniej nie rozumiesz, że Debussy był samolubnym zboczeńcem seksualnym, który miał problemy z pisaniem muzyki i nie był nawet w połowie tak dobry jak Schönberg.

Uwielbiam fragment na końcu, w którym grozi się ludziom pozwami sądowymi, jeśli wykorzystają jakąkolwiek część eseju, jakkolwiek małą.

Myślę, że mogę policzyć na palcach jednej ręki, ile razy się to zdarzyło.
Hmm, zastanawiam się, skąd Hurwitz wziął swoje pomysły na temat "zboczeń seksualnych?"
 
Save
Dla mnie wydaje się bardzo przewrażliwiony, niepewny, lekceważący perspektywy, które nie są jego własnymi...
Opisałeś niektóre z odpowiedzi tutaj. Ta postawa nie jest zarezerwowana wyłącznie dla pana Hurwitza.

Nie chodzi o to, że bronię Hurwitza, ale naprawdę nie rozumiem, dlaczego poświęca mu się tak dużo uwagi na TC. Nie ma nawet tak wielu wyświetleń na YouTube.
Wygląda na to, że przestępstwem pana Hurwitza jest niezgadzanie się z szanowanymi członkami tego forum. Drodzy przyjaciele, fakt, że opinia niekoniecznie jest prawdą, dotyczy wszystkich, członków tutaj i samego pana Hurwitza. Ci, którzy go nie lubią, mogą go po prostu zignorować i jego opinie; to w porządku.
Śmiej się i idź dalej.

hammery
 
Wygląda na to, że przestępstwem pana Hurwitza jest niezgadzanie się z szanowanymi członkami tego forum.
Nie! To nie to.

Okazuje on rażący brak szacunku dla każdego, kto widzi rzeczy inaczej, do tego stopnia, że twierdzi, że każdy, kto słyszy to inaczej, nawet nie reaguje na muzykę, ponieważ jego sposób jest jedynym obiektywnie prawdziwym sposobem. Jest trochę jak klasyczny muzyk Rush Limbaugh, który ogłasza się ostatecznym głosicielem prawdy i demonizuje tych, którzy mają inny punkt widzenia.
 
Pan Hurwitz ma prawo mówić, co chce. Mamy prawo mówić, co chcemy dla niego i nie tylko... Odrzucenie kogoś jako kompozytora nie jest niczym nowym ani złym. Jedyna różnica między nim a anonimowym słuchaczem polega na tym, że publicznie wyraża swoją opinię. Jeśli ktoś z nas uważa, że Boulez (przykładem jest to) jest nowym Beethovenem, to w porządku. On uważa, że nie jest. Też w porządku. Na tym fantastycznym forum przeczytałem, że Czajkowski nie jest dobrym kompozytorem! I co z tego? Dla przyjaciela, który napisał ten komentarz, nie jest. Szacunek i przechodzimy do następnego postu. :)
 
Save
Pan Hurwitz ma prawo mówić, co chce. My mamy prawo mówić, co chcemy dla niego i nie tylko... Odrzucenie kogoś jako kompozytora nie jest niczym nowym ani złym. Jedyna różnica między nim a anonimowym słuchaczem polega na tym, że on wyraża swoją opinię publicznie. Jeśli ktoś z nas wierzy, że Boulez (przykładem jest to) jest nowym Beethovenem, to w porządku. On uważa, że nie jest. Też w porządku. Na tym fantastycznym forum przeczytałem, że Czajkowski nie jest dobrym kompozytorem! No i co? Dla przyjaciela, który napisał ten komentarz, nie jest. Szacunek i przechodzimy do następnego posta. :)
Czy Hurwitz okazuje taki szacunek innym? Czytałeś jego recenzje? Oglądałeś jego filmy? Byłeś świadkiem jego wrogości?A niektórzy mówią, że jego sztuczka jest po prostu humorystyczna i wszystko dla zabawy. Czasami tak jest. Ale humor może być również wykorzystywany do marginalizacji innych.
 
Czy Hurwitz okazuje szacunek innym? Czytałeś jego recenzje? Czy oglądałeś jego filmy? Czy byłeś świadkiem jego wrogości?

A niektórzy mówią, że jego sztuczka jest po prostu humorystyczna i wszystko dla zabawy. Czasami tak jest. Ale humor może być również wykorzystywany do marginalizowania innych.
Ach... szacunek. Niestety szacunek nie jest prawem. A powodem jest to, że "szacunek" jest w oczach patrzącego. "Brak szacunku" w Korei Północnej i Chinach to po prostu niezgadzanie się z tymi rządami. I jest przestępstwem w ich oczach. Chociaż nie jestem urażony jego filmem o Boulezie, ponieważ w zasadzie się zgadzam, poważnie obrażał również rzeczy, które kocham i które miały na mnie wpływ, zmieniły moje życie itp.
Po prostu się uśmiecham. I idę dalej.
 
Jedyną różnicą między nim a anonimowym słuchaczem jest to, że publicznie wyraża swoją opinię.
Inną różnicą jest oczywiście to, że zarobił wystarczająco dużo pieniędzy na swojej "pracy dziennej" w bankowości nieruchomości, aby móc finansować magazyn internetowy, nie wspominając o mieszkaniu na Brooklynie, domu na wsi w Connecticut i wystarczającej liczbie płyt CD, aby moja kolekcja (która szybko pochłania każdy centymetr przestrzeni na ścianie w moim domu) wyglądała wręcz skąpo. :lol:

Uważam, że Hurwitz jest bardzo zabawny; to powód, dla którego stał się gwiazdą YouTube wśród miłośników muzyki klasycznej, a ja nie. Ma dobrą prezentację i potrafi sprawić wrażenie, że zwraca się do widza osobiście. Jest też dość zabawny (jego recenzja "Nazis On Parade" była przezabawna), do tego stopnia, że zastanawiam się, czy z temperamentu jest bardziej komikiem niż recenzentem. Miałem też z nim kilka przyzwoitych interakcji w komentarzach, chociaż trzeba przyznać, że chociaż nie zgadzałem się z nim co do tego czy innego nagrania, nigdy nie wyraziłem tego w sposób, który mógłby mu się wydawać "kwestionowaniem jego autorytetu".

Jeśli chodzi o jego opinie na temat nagrań... cóż, jego oczywista tendencja do faworyzowania wszystkiego, co robią określeni dyrygenci (Mackerras, Ormandy, Dohnányi, Gibson) lub orkiestry (Czeska Filharmonia, Konserwatorium Paryskie), osiąga poziom, w którym prawie można przewidzieć z wyprzedzeniem, co zajmie pierwsze miejsce w jego recenzjach wideo, sprawdzając, czy któryś z powyższych to nagrał.

Ale wiesz, co mówią o opiniach i pewnych częściach ciała, które są teraz, uh, za mną. Mówiąc konkretnie: "każdy ma jedną". Jednak w przypadku pana Hurwitza może to nie być do końca sprawiedliwe, ponieważ wydaje się, że może mieć więcej niż jedną (to znaczy opinię, a nie to drugie) na dany utwór lub nagranie, w zależności od tego, kiedy go zapytasz.

Uderzyło mnie to podczas oglądania jego podsumowania cyklu symfonii Mozarta sprzed kilku dni. W tym filmie oświadczył, że cykl Hogwood/Schröder "źle się zestarzał" i od tego czasu został wyparty w kategorii instrumentów historycznych przez zestaw Pinnocka (i, w mniejszym stopniu, Lindena). Dobrze... z wyjątkiem tego, że w ofercie Amazon dla Hogwood/Schröder znajdujemy ten tekst reklamowy od pana Hurwitza:

"To był zestaw, który naprawdę zapoczątkował szał 'autentycznych instrumentów'. Był to duży, ambitny projekt, który obiecywał świeże spojrzenie na znaną muzykę, a także wiele ekscytujących nowych odkryć. Christopher Hogwood dostosował swoje siły do ​​rzeczywistego rozmiaru i składu orkiestr z tamtego okresu, a ponieważ Mozart napisał symfonie w każdym kraju Europy, w tym w Anglii, Francji, Włoszech, Niemczech, Austrii i Czechosłowacji, wynik jest praktycznie planem praktyki orkiestrowej z XVIII wieku. Potem wszyscy inni weszli do akcji i te występy jakby zniknęły z mapy muzycznej. Słuchając ich ponownie, okazuje się, że trzymają się całkiem dobrze. Wciąż jest poczucie odkrywania i oczywiście sama muzyka jest wspaniała. W cenie budżetowej to historia w dźwięku."

Teraz można by argumentować, że było to prawdą w czasie, gdy to pisał, ale od tego czasu inne, znacznie lepsze zestawy, które wymienia, przyćmiły go. Jednak ten tekst reklamowy został napisany, jak można wywnioskować z ostatniego zdania, kiedy wydano budżetowe, uniwersalne pudełko Hogwood/Schröder, czyli w 2006 roku, cztery lata po Pinnocku lub Lindenie (rzeczywiście, Pinnock został wydany w małych kawałkach na początku lat 90.; wydanie z 2002 roku było podobnie pierwszym pojawieniem się w jednym pudełku całego cyklu). Jeśli są jakieś wątpliwości, pudełko z 2006 roku jest tym, które Hurwitz trzyma podczas swojej recenzji wideo. Należałoby więc założyć, że Hurwitz słyszał co najmniej jeden, a prawdopodobnie oba Pinnocka i Lindena w czasie, gdy "ponownie ich słuchał" i ocenił, że Hogwood/Schröder "trzyma się całkiem dobrze".

Następnie w Classics Today przypisuje ten sam zestaw (oczywiście w recenzji "Tylko dla wtajemniczonych") do "Płyt CD z piekła".

Zatem, panie Hurwitz, jak to w końcu jest? Można było zaobserwować to samo zjawisko później w tej samej recenzji, kiedy ocenia zestaw Mackerrasa (jak zwykle) z Praską Orkiestrą Kameralną jako równoważny najlepszemu cyklowi Mozarta. Jeśli jednak spojrzysz na Classics Today, zobaczysz, że ten sam zestaw (ponownie recenzja "Tylko dla wtajemniczonych") został odrzucony jako "Prawie pudło".

Nie sugeruję, że Hurwitz jest nieszczery; nie mam wątpliwości, że mocno i szczerze trzyma się opinii, jaką ma na temat danego dzieła, cokolwiek by to nie było w danym momencie, i że jest przekonany, że wspomniana opinia jest najlepszym i najuczciwszym możliwym wnioskiem w danym momencie. Przypomina mi się jednak stare powiedzenie o pogodzie w Nowej Anglii - parafrazując: "Jeśli nie podoba ci się opinia Hurwitza na temat nagrania, poczekaj chwilę".

W pewnym sensie Hurwitz przypomina mi trochę (wszyscy audiofile tutaj będą wiedzieć, o czym mówię) zmarłego Harry'ego Pearsona, założyciela i wieloletniego redaktora The Abso!ute Sound. Harry był osobowością większą niż życie, zdolną do pisania szczegółowych, fascynujących ocen komponentów audio wartych wiele megadolarów i nagrań, które najlepiej nadawały się do ich oceny. Jego pracę czytało się z czystą przyjemnością; potrafił opisywać brzmienie komponentu w sposób przypominający najbardziej uczonych krytyków wina, którzy szczegółowo zachwycali się wyrafinowaniem i złożonością Château Margaux z 1996 roku. On również, podobnie jak Hurwitz, miał tendencję do absolutysty, gdzie wszystko, co recenzował, było albo niesamowitym przełomem, albo całkowitym śmieciem, i podobnie sprawiał wrażenie, jakby uważał swoje opinie za znacznie wyższe niż opinie zwykłych ludzi, którzy nie mieli jego osądu, gustu i intelektu. Rzecz w Harrym (jedna z wielu) polegała jednak na tym, że jego entuzjastyczne opinie mogły ulec zmianie bez powiadomienia. Ten wzmacniacz, który po raz pierwszy ogłosił, że "usuwa ostatnią zasłonę" między słuchaczem a muzyką? W ciągu kilku numerów ten sam produkt mógł zostać uznany za "śmiertelnie wadliwy", a do końca roku całkowicie zapomniany. Mówiono o The Abso!ute Sound, że była to kompulsywnie zabawna "lektura", ale byłbyś głupcem, gdybyś przywiązywał do niej dużą wagę w swoich własnych decyzjach zakupowych (zakładając, że w ogóle miałbyś środki, aby pozwolić sobie na te produkty, to znaczy). I tak, powiedziałbym, jest z Hurwitzem. Ciesz się jego kanałem na YouTube, ponieważ nigdy nie jest mniej niż zabawny i prawdopodobnie wiele się nauczysz. Ale nie opierałbym żadnej decyzji zakupowej na tym, co wybiera dla swojego wyboru "However..." bez wcześniejszego sprawdzenia tego za pośrednictwem Tidal lub innej usługi strumieniowej i "bezwzględnego osądzania (tego)" samemu.
 
[Hurwitz is] jest czymś w rodzaju klasycznego muzycznego Rusha Limbaugha, który ogłasza się ostatecznym głosicielem prawdy i demonizuje tych, którzy mają odmienne zdanie.
Bardzo trafne porównanie, jak sądzę.

Pan Hurwitz ma prawo mówić, co chce.
Opinie nie są z konieczności niewinne. Proszę ponownie przeczytać to, co napisałem tutaj.

Nawiasem mówiąc, nie, on nie ma "prawa mówić, co chce". Nikt nie ma. Żadne prawa nie są absolutne. Istnieją prawa przeciwko zniesławieniu, plagiatowi (naruszeniu praw autorskich), krzyczeniu "ogień" w zatłoczonych teatrach itp. Duża część tego, co pisze Hurwitz, jest szczerze mówiąc oszczercza i z tym mam problem.

Ale większym problemem dla mnie jest stopień, w jakim stawia się on jako uczony, jako muzykolog, co jest po prostu nieuzasadnione. Twierdzi, że ma wiedzę i wgląd, na które po prostu nie zasłużył i których nie posiada.
 
Czy Hurwitz okazuje szacunek innym? Czytałeś jego recenzje? Czy oglądałeś jego filmy? Czy byłeś świadkiem jego wrogości?

I niektórzy mówią, że jego sztuczka jest po prostu humorystyczna i wszystko dla zabawy. Czasami tak jest. Ale humor może być również używany do marginalizacji innych.
Cóż, ja tak. Pewnego razu powiedział, że Wagner - jeden z moich ulubionych kompozytorów - był nazistowskim pigmejem, którego talent nie dorównywał Verdiemu. Innym razem zasugerował, że ci, którzy ostatecznie nie mogli pokonać swojej miłości do Wagnera, mieli pewne problemy psychiczne. Więc jako fan Wagnera, być może mam powód, by być tak zły jak niektórzy inni w tym wątku na Hurwitza. Ale wcale się nie gniewam i na pewno nie czuję, że zostałem "zmarginalizowany" przez jego filmy.

Nie czuję też potrzeby opisywania tego, co zrobił, za pomocą wielu politycznych/społecznych/prawnych terminów, takich jak marginalizacja, zniesławienie, nietolerancja itp. Dla mnie, kiedy mówi o nagraniach, jest po prostu artystą w biznesie krytyki muzyki klasycznej, być może zabawniejszym, bardziej bezpośrednim, mniej uprzejmym niż wielu innych. Kiedy mówi o partyturach i historii muzyki, czy jest tak profesjonalny, jak powinni być prawdziwi uczeni i muzykologowie? Nie wiem, ale od czasu do czasu nauczyłem się od niego jednej lub dwóch rzeczy.
 
Całkowicie się z tobą zgadzam, Plague; dobrze powiedziane.
 
Save
261 - 280 of 957 Posts
Status
Not open for further replies.
You have insufficient privileges to reply here.